Urban Exploration, Urbex: definicja, jak zacząć i co to jest?

Czym jest Urban Exploration.

Zdjęcie eksploratora z opuszczonym pałacem w tle
Zdjęcie eksploratora z opuszczonym pałacem w tle.

Urban Exploration (w skrócie urbex lub UE, a dosłownie miejska eksploracja) jest to odkrywanie i przemierzanie stworzonych przez człowieka miejsc, które zwykle są opuszczone lub bardzo ciężko dostępne. Są to między innymi: dwory, pałace, fabryki, szpitale, kościoły, budynki kolejowe czy militarne. Osoby „uprawiające” urbex często wykazują zainteresowania historyczne lub fotograficzne, upamiętniając zwiedzone opuszczone miejsca rozległymi opisami lub fotografiami. Obecnie eksploracja zdobywa coraz większą popularność, co niekoniecznie jest dobre: liczne grono ludzi zamiast szanować te miejsca, dewastuje je czy rysuje na nich graffiti.

Opuszczony budynek gazowni
Opuszczony budynek gazowni.

Kim są ludzie, zwiedzający opuszczone miejsca i dlaczego to robią? Zapewne powodów jest tyle, ile samych „zwiedzających”. Jednak wśród eksploratorów można wyróżnić trzy główne grupy. Są to fotografowie, którzy w tych pozornie brudnych i zrujnowanych miejscach widzą warte uwiecznienia piękno, magię pustki i nietypowy materiał zdjęciowy. Drugą grupą są historycy lub ludzie zainteresowani historią - ci z kolei w opuszczonych miejscach zwracają uwagę na pozostałości tych, którzy nigdyś tam pracowali czy mieszkali. Osoby te chcą przeszłość poczuć „na żywo”, nie tylko z książek czy internetu. Ostatnia grupa to po prostu odkrywcy szukający mocnych wrażeń, a tych bez wątpienia można w zrujnowanych obiektach znaleźć całe mnóstwo.

Wbrew pozorom eksploracja takich miejsc nie jest zajęciem ani łatwym, ani bezpiecznym. Samo wejście na pewne obiekty może wiązać się ze złamaniem prawa, czego skutki mogą być o wiele bardziej złowrogie, niż tylko zapłacenie dużego mandatu. Zdecydowana większość ciekawych budynków jest też chroniona: czy to przez firmy ochroniarskie, SOK (Służby Ochrony Kolei), czy chociażby przez alarmy czy czujki ruchu. Chodzenie po zniszczonych miejscach grozi zawaleniem, oparcie o poręcz grozi jej zerwaniem, a klatki schodowe zwykle żadnych poręczy nie mają, co może skutkować upadkiem kilka pięter w dół. Do tego można dodać pękające stropy, niepewne dachy, pozrywane kable elektryczne, trujące odpady, chemikalia, bezpańskie psy czy „dzicy” lokatorzy (którzy tak samo, jak zwykli ludzie nie lubią, jak im się wchodzi do „domu”). Można tak wymieniać godzinami. Jednak dla pewnych ludzi, ze mną włącznie, całe to ryzyko jest warte swoich efektów.

Opuszczony kościół ewangelicki
Opuszczony kościół ewangelicki.

Jest coś oszałamiającego w zobaczeniu drzewa wyrastającego ze środka łóżka hotelowego lub wielkich połaci tapety malowniczo zwisających ze ścian na porośniętą mchem podłogę. To zaglądanie za kulisy otaczającego świata przez dziurkę od klucza.

Warto też dodać, że prawdziwi eksploratorzy kierują się swego rodzaju kodeksem, który w największym stopniu oddaje jedno tylko zdanie:

Take only photos, leave only footprints.

W polskim tłumaczeniu oznacza to „Zabierz tylko zdjęcia, zostaw tylko odciski stóp”. Chodzi o to, aby nie niszczyć ani nie zabierać nic z miejsc, które bardzo często są powiązane z historią czy są zabytkami. To właśnie przez to często wspaniałe miejsca zanikają w oczach i odwiedzone po pewnym czasie potrafią wyglądać zupełnie inaczej i o wiele gorzej. Ile to razy przy ponownych odwiedzinach zastawałem potrzaskane meble, zrujnowane maszyny czy graffiti na całym budynku. Może się to wydać nieprawdopodobne, ale złomiarze potrafią wybebeszyć opuszczone miejsce, pozbawiając je wszystkiego, łącznie z kablami w ścianach.

Jest to bez wątpienia przyczyną tego, że większość eksploratorów niechętnie (lub wcale) nie dzieli się namiarami na odkryte przez siebie miejsca. Nie jest to samolubna chęć „posiadania” miejsca na wyłączność, a jedynie troska, aby obiekty te trwały jak najdłużej.

Moje podróże.

Jak mogliście zapewne zauważyć, dawno nic na tej stronie nie dodawałem. Jednak nie, nie opuściłem tego projektu, jestem po prostu obecnie zajęty innym. Obecnie buduję stronę o nazwie Fshoq!, gdzie prowadzę blog podróżniczy, na którym znaleźć możecie zarówno moje nowe, jak i te starsze przygody. Jeśli więc czekacie na więcej moich tekstów czy zdjęć, jest to miejsce, do którego myślę, że obecnie warto zajrzeć. Kiedy już strona Fshoq! nabierze dostatecznego rozmachu, z wielką chęcią wrócę do Into the Shadows, zresztą zbiera mi się coraz więcej eksploracji opuszczonych miejsc do opisania. A tymczasem, do zobaczenia!

Polub tę stronę
Ta strona wykorzystuje pliki cookie, aby zapewnić maksymalną wygodę w korzystaniu z serwisu. Jeśli nie wyrażasz zgody, ustawienia dotyczące plików cookies możesz zmienić w swojej przeglądarce. Zamknij to okno.