Opuszczone kino Mazur (przed wojną zwane Luna) było kinową perełką, czołową atrakcją miasta Pabianice. Eleganckie, z bogatym wnętrzem, podzieliło niestety los wielu innych kin w województwie łódzkim oraz w całej Polsce - zostało skreślone i zniszczone. Za to bez wątpienia w okolicy znajdzie się galeria handlowa, w której masowo można oglądać filmy na 'stupięćdziesięciuekranach', nabijając kieszeń zagranicznym korporacjom.
Wszystko rozpoczęło się od Eduarda Juliusa Vortheila, urodzonego w Prusach Wschodnich, gdzie jego holenderska rodzina zajmowała się rybołówstwem. Urodził się on w 1857 roku. Po oskarżeniu go o śmierć brata, uciekł z domu i zaczął podróżować. Podczas wizyty we Francji kupił kinematograf od braci Lumiere, wynalazców i pionierów kinematografii. Z nimi to właśnie pojechał najpierw do Berlina, a potem do St. Petersburga, gdzie filmował koronację cara Mikołaja II (inne źródło podaje, że były to obchody 200-lecia panowania Romanowów). Od niego też otrzymał w dowód zasług koncesję na otwarcie kina w Rosji (była to pierwsza w historii Rosji licencja na prowadzenie kina). Zabawna historia była taka, że Vortheil miał niesamowicie liczne problemy, aby taką licencję otrzymać: carscy urzędnicy nie mieli pojęcia, co to jest film oraz kino.
W tym czasie w Rosji przebywał szach Persji, który będąc pod wrażeniem pracy filmowca, zaprosił go do siebie, do Teheranu. Tam też Vortheil został nadwornym filmowcem, za co otrzymywał ogromne pieniądze (według niektórych źródeł były to dwa worki złotych monet), co zapoczątkowało majątek Vortheila, dzięki któremu w późniejszym czasie był w stanie zbudować kino. Eduard dostał od szacha coś jeszcze: szlachectwo.
W pierwszych latach XX wieku przyjechał on do Łodzi, gdzie przy ul. Piotrkowskiej 21 oraz Piotrkowskiej 17 organizował pokazy Iluzjonu. Następnie we współpracy z Teodorem Junodem założył kino oraz teatr o nazwie Urania (obecnie znajduje się tutaj sklep Magda na rogu Piotrkowskiej i Jaracza). W 1911 rok, wraz z Rudolfem Masickim, rozpoczął starania o budowę kina w Pabianicach, na co rok później udało mu się uzyskać zgodę (12 maja 1912 roku). Nowe przedsięwzięcie nazwano Luna. Budowa trwała krótko i już na przełomie 1912 oraz 1913 roku w kinoteatrze, na ulicy św. Jana, odbyła się pierwsza projekcja. Sam Eduard Vortheil zamieszkał natomiast w Pabianicach na stałe - w dworze u Masickich, niedaleko budynku kina. Samo kino natomiast gościło na swojej scenie takie sławy jak chociażby Stefan Jaracz, Mieczysława Ćwiklińska i Kazimierz Junosza Stępowski. Początek działalności Vortheila w Pabianicach wywołał krytyczne opinie miejscowego tygodnika:
Serie obrazów nie zawsze są jednakiej wartości. Dyrekcja winna wziąć pod uwagę, że jeśli chce mieć powodzenie, to program musi być odpowiednim dla rozmaitych sfer i rozmaitego wieku. Stanowczo należy unikać sensacyjnych obrazów, których treść przeważnie bywa niemoralna, a często wprost nieprzyzwoita, zwrócić natomiast większą baczność na stronę dydaktyczną, dającą np. obrazy z natury, z dziedziny przemysłu, z historii, co w połączeniu ze zręcznie dobranymi scenami komicznymi i fantastycznymi złoży się na całość, jaką ogół na pewno zadowoli.
Po zakończeniu I wojny światowej kino zyskało nową nazwę: Mazur. Niedługo później, bo w 1918 roku, kino w całości zostało odsprzedane dla Rudolfa Masickiego. Eduard Julius Vortheil zmarł 25 lutego 1927 roku w wieku 76 lat. Pochowano go na cmentarzu ewangelickim w Pabianicach. Po II wojnie światowej kino zostało znacjonalizowane, przestało funkcjonować w połowie lat 90'tych.
Samo opuszczone kino coraz bardziej niszczeje, jego wnętrze wygląda jak po mocnym katakliźmie: fotele zostały wyrwane i zabrane, instalacja rozcięta, przecieka dach (przez co konstrukcja budynku staje się coraz bardziej niestabilna). Co ciekawe, na scenie wciąż utrzymuje się biała płachta do wyświetlania filmów, jakby na przekór czasowi. O kinie, jego historii oraz historii samego Vortheila został nakręcony film pt. "Eduard Julius Vortheil. Sny i marzenia pioniera fotografii" w reżyserii Zbigniewa Gajzlera.
Jak mogliście zapewne zauważyć, dawno nic na tej stronie nie dodawałem. Jednak nie, nie opuściłem tego projektu, jestem po prostu obecnie zajęty innym. Obecnie buduję stronę o nazwie Fshoq!, gdzie prowadzę blog podróżniczy, na którym znaleźć możecie zarówno moje nowe, jak i te starsze przygody. Jeśli więc czekacie na więcej moich tekstów czy zdjęć, jest to miejsce, do którego myślę, że obecnie warto zajrzeć. Kiedy już strona Fshoq! nabierze dostatecznego rozmachu, z wielką chęcią wrócę do Into the Shadows, zresztą zbiera mi się coraz więcej eksploracji opuszczonych miejsc do opisania. A tymczasem, do zobaczenia!