Opuszczona elektrownia miejska w Radziwiu zaczęła być budowana w 1927 roku, a pierwszą energię uzyskano rok później. O lokalizacji zadecydowało głównie zaopatrzenie w wodę i węgiel (pobliskie tory oraz niski brzeg). Oficjalne otwarcie elektrowni radziwskiej odbyło się 1 września 1929 roku, a jej moc wyniosła 960 kW. W okresie międzywojennym przeprowadzono kilka modernizacji, które zwiększyły moc elektrowni, dzięki czemu w 1938 roku był to największy zakład prądotwórczy na Mazowszu.
Budowę opuszczonej elektrowni w Radziwiu rozpoczęto w październiku 1927 roku, co spotkało się z bardzo dużym poparciem prasy lokalnej. Już w następnym roku uruchomiono część zakądów, która wyprodukowała pierwszą energię dla miasta. Wiele osób dziwiło się, dlaczego elektrownia miejska budowana jest w Radziwiu: przemawiała za tym możliwość prostego zaopatrzenie w wodę (niższy brzeg wisły) i węgiel dla elektrowni, który mógł być dostarczany z pobliskiej stacji kolejowej. Węgiel dostarczany był koleją na stację PKP, skąd przewożony był kolejką wąskotorową. Zaopatrzenie w wodę po stronie Radziwia było prostsze, gdyż nie trzeba było budować specjalnej stacji pomp do tłoczenia wody na wysoki, płocki brzeg.
Oficjalnie elektrownię otwarto 1 września 1929 roku i na początek podłączono do niej 3400 domów. W środku zamontowano dwa kotły (tzw. opłomkowe) wyprodukowane przez firmę H. Cegielski, zamontowano także dwa generatory (480 kW każdy) firmy BBC. Od zachodniej strony postawiono żurawia do rozładowywania węgla, a nad budynkiem górował komin wysoki na 55 metrów. Aby uruchomić dostawy prądu, przebudowano także stacje transformatorowe, całą linię zasilającą miasto, jak i sieć oświetlenia czy sieć niskiego napięcia. Była to jedna z niewielu zbudowanych w tamtych czasach na terenie II Rzeczypospolitej nowych elektrowni.
Oto mały wycinek z akt spółki, personel na 1929 rok:
„Kierownictwo i personel Elektrowni Miejskiej w Radziwiu jesienią 1929 roku tworzyli : J.Starzyński (dyrektor) . inż.J.Cybulski, F.Hakowska (gł.księgowa), oraz: K.Araszkiewicz, Wł.Białkowski, H.Bielecki (kier. ruchu), J.Błoński, B.Bogusławski, Borkowski, Wł.Busse, K.Chęcińska, K.Dolecki, B.Dudziński, F.Ferszt, W.Garwacki, J.Grażulewicz, J.Gron, R.Grudziński, Hejne, J.Jasiński, K.Jędrzejak, M.Kępczyński, Kotowski, R. i F.Kuczkowscy, Miaśkiewicz, J.Rybińska, inż.H.Szenwitz, J.Ukryn, J.Wierzchowska.”
Osiem lat po otwarciu, dzięki Związkowi Elektryfikacji Międzykomunalnej Województwa Warszawskiego (ZEMWAR) udało się zmodernizwać kotły, dzięki czemu moc elektrowni zwiększyła się o 1040 kW - aż do 2000 kW. Rok później (1938) przeniesiono do Płocka główne biuro ZEMWAR'u (wcześniej mieściło się w Łowiczu), gdyż elektrownia w Radziwiu stała się największą na Mazowszu. W kolejnym roku dostawiono nowy kocioł, zwiększając moc do 2400 kW. Co ciekawe, podczas II wojny światowej i okupacji hitlerowskiej, Niemcy wykorzystali plany polskich inżynierów i na ich podstawie rozbudowali elektrownię, powiększając jej moc prawie o połowę, aż do 4,3 MW.
Po wojnie elektrownia rozpoczęła swoją pracę, jednak w 1954 roku uruchomiono nową stację elektroenergetyczną na Podolszycach (jedna z dzielnic w Płocku). Od tego czasu elektrownia w Radziwiu straciła na znaczeniu i była coraz bardziej zaniedbywana - produkcja prądu stała się po prostu zbyt droga w porównaniu do możliwości nowych technologii. Po zamknięciu elektrowni w 1960 roku, aby ludzie nie stracili pracy, zaczęto w niej produkować elementy żelbetonowe dla energetyki.
W 2002 roku budynek został sprzedany. Nie wiadomo, jakie były plany prywatnego inwestora, jednak najprawdopodobniej nic z nich nie wyszło. Obecnie jest to opuszczone miejsce, a na zewnętrznej ścianie znajduje się informacja o możliwości sprzedaży budynku.
Jak być może zauważyliście, strona ta nie była ostatnio zbyt często aktualizowana. Nie znaczy to, że zaniechałem eksploracji - jedynie tyle, że chwilowo jestem zajęty innym projektem, zwanym Fshoq! - Podróże i Fotografia, na którym opisuję swoje przygody podróżnicze, dodaję poradniki fotograficzne oraz opisuję sposoby na to, jak zdrowiej żyć. Jeśli jesteście ciekawi moich wypraw oraz fotografii, zajrzyjcie koniecznie na tę stronę. Kiedy już dostatecznie rozwinę projekt Fshoq!, tak jak udało mi się z Into the Shadows, powrócę tu i na powrót zacznę opisywać swoje eksploracje opuszczonych miejsc. Do zobaczenia!